Pewien żółw żył sobie spokojnie na wsi. Któregoś dnia kuzynka mieszkająca w mieście zaprosiła go do siebie. Ponieważ żółw bardzo pragnął zobaczyć trochę świata, przyjął zaproszenie. Odległość nie była duża - wynosiła nie więcej niż kilometr, lecz dla żółwia stanowiło to prawdziwą wyprawę. Łudził się jednak, że dotrze w miarę prędko i dopiero rankiem wyruszył w drogę. "Idąc pewnym i niezmiennym krokiem - myślał - dojdę na miejsce na pewno jeszcze przed południem. A więc w samą porę, by zasiąść do stołu".
Wyruszył podśpiewując... Szedł, szedł i szedł... Do południa żółw przebył zaledwie kilkaset metrów. Gdy usłyszał dzwon bijący godzinę dwunastą, mruknął ze złością: "Co to za głupi dzwon! Nie minęła jeszcze godzina od czasu, gdy wyszedłem z domu, a ten już wydzwania południe. Ten zegar na pewno jest zepsuty".
Szedł, szedł... Słońce już skryło się za horyzontem, a na niebie zabłysły gwiazdy, lecz żółw nie przebył jeszcze nawet połowy drogi. Zdenerwowany jak nigdy dotąd zaczął pomstować:
"Świat nie jest już taki jak kiedyś! Słońce zachodzi szybciej, gwiazdy pojawiają się za wcześnie. Zegary wciąż się psują. A dni są krótsze niż te przepisowe dwadzieścia cztery godziny!" I tak złorzecząc pod nosem, podjął dalszą wędrówkę, nieustannie przeklinając drogę, która wydawała mu się kręta i zbyt gęsto porośnięta krzewami.
Zawsze znajdzie się dobry powód, aby źle myśleć o innych.
|