Sobotni wieczór. Jest już po kolacji. Wszystko ładnie wymyte i uporządkowane. Babunia pozwoliła dzieciom czekać na powrót rodziców, zapowiedziany około godziny 21-ej. Jednak Krysia ułożyła Kazika do snu. Leszek zapalił znicz przed obrazem Matki Bożej Częstochowskiej. Dzieci siadły na dywanie, otaczając babunię na fotelu. Teraz dopiero mogą się podzielić wrażeniami z pierwszopiątkowego nabożeństwa. Tadzik odzywa się pierwszy: - Było dużo dzieci. Myśmy poszli blisko ołtarza, bo Leszek służył do Mszy świętej. Ksiądz Proboszcz nas zobaczył, serdecznie powitał i uśmiechnął się do mnie. - Jednak dla mnie najważniejsze było jego kazanie - zauważył Leszek. - Może mi każde z was przypomni coś z tej nauki o Bożym Sercu? - proponuje babunia. - W Liturgii Słowa - mówi Leszek - była Ewangelia świętego Mateusza o tym, jak to Pan Jezus zaprasza: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy i uczcie się ode Mnie, ponieważ jestem cichy i pokornego Serca". - Ksiądz wyjaśnił nam tę Ewangelię - dodaje Krysia - Mówił o Panu Jezusie, jakby sam widział i słyszał, i odgadywał Jego największe pragnienia. - Kto z was zapamiętał, jakie są te pragnienia Jezusa? - Pan Jezus chce mojego największego szczęścia w niebie - oznajmił Tadzik - i chce mnie nauczyć, jak to szczęście zdobyć. - Bo my musimy być podobni do Pana Jezusa - dodaje Krysia. - Jeden chłopak zapytał głośno - mówi Tadzik - czy my mamy tak samo się ubierać jak Pan Jezus i nosić takie same długie włosy? Chłopcy zaczęli się śmiać, ale Ksiądz powiedział, że to pytanie wcale nie jest takie śmieszne i odpowiedział na nie. - Ja to opowiem - powiedział Leszek - Mamy być podobni do Zbawiciela nie z zewnątrz, ale od wewnątrz. Pan Jezus powiedział to wszystko i dlatego zwrócił naszą uwagę na swoje własne Serce, czyli na to, co jest najgłębsze w naszej duszy. Pan Jezus jest umiłowanym Synem Ojca Niebieskiego, więc jest samą Miłością. W Ewangelii czytamy: "Oto Syn mój umiłowany, w którym sobie upodobałem". Dlatego im ktoś jest podobniejszy do Jezusa, tym jest milszy Bogu. - Jeszcze Ksiądz wyjaśnił - dorzuca Krysia - że nasze duchowe serce, a nie to, które puka i doprowadza krew, musi stać się podobne do Serca Pana Jezusa. Wtedy moja koleżanka, Kasia, zapytała, jak to możemy zrobić, kiedy nie widzimy ani swojego serca, ani Serca Pana Jezusa. - Pamiętam - wtrąca Tadzik - że Ksiądz odpowiedział bardzo poważnym i gorącym głosem: To jest łaska, o którą każdy musi prosić Boga, żeby poznać Serce Zbawiciela i swoje własne serce. Ja to pamiętam, bo mnie się to bardzo podobało. - To może powiemy babuni tę krótką modlitwę, której nas Ksiądz nauczył - proponuje Leszek. I dzieci mówią razem: Jezu cichy i Serca pokornego, uczyń serca nasze według Serca Twego. A Leszek dodaje: - Dlatego już teraz musimy poznawać pilnie Pana Jezusa, ucząc się religii, słuchając kazań, czytając Ewangelię, rozmawiając z Nim na modlitwie i często Go przyjmując do serc naszych w Komunii świętej. Babunia z radością słuchała opowiadania wnucząt, ale zbliżała się pora powrotu rodziców i trzeba było przerwać gawędę. Jednak Tadzik prosi: - Jeszcze Ksiądz nam kazał coś zrobić, a ja nie pamiętam, co to było? - Mamy pomyśleć - pomaga Tadzikowi Krysia - o tym, że Pan Jezus miał najpiękniejsze i Najświętsze Serce, które kochało Boga Ojca i każdego człowieka. A potem mamy spojrzeć na swoje własne serce i zobaczyć, co trzeba z niego wyrzucić, bo to się Panu Bogu nie podoba, na przykład: pycha, zazdrość, chciwość... Starsze dzieci mają poszukać w Ewangelii, co mówi Pan Jezus o sercu człowieka. Leszek uzupełnia wypowiedź Krysi: - Ksiądz nie tylko polecił, żeby wyrzucać ze swego serca niedobre uczucia, ale powinniśmy też na każdy miesiąc wybrać sobie coś dobrego, w czym pragniemy upodobnić się do Serca Pana Jezusa. Na przykład: kto jest pyszny, może wybrać pokorę itd. Babunia i dzieci klękają do wieczornej modlitwy. Leszek przewodniczy. Przy rachunku sumienia Krysia podchodzi do babuni i szepcze jej coś do ucha i całuje w rękę /Krysia przeprosiła babunię za to, że się niegrzecznie odezwała na zwróconą jej uwagę za nieporządek w łazience/. Tadzik podał rękę Leszkowi na znak zgody, bo była między nimi kłótnia o znaczki. Tymczasem nikt nie zauważył, że tylnym wejściem, od strony kuchni, wsunęli się cichutko rodzice i gdy dzieci wstały, by zaśpiewać Apel Jasnogórski, piękny męski głos ojca i mamy połączyły się z drżącym głosem babuni i dźwięcznym śpiewem dzieci. Co za cudowna niespodzianka! Nawet Kazik się budzi. Wyskakuje w piżamce z łóżka i w radosnych podskokach zawisa ojcu na szyi. Leszek już szepcze mamie dobrą wiadomość, że tak dobrze wszystko im się udało. Ale już się robi późno i trzeba się trochę pośpieszyć. Krysia pomaga babuni w podaniu kolacji i rodzicom. Rodzice dzielą się swoją radością, że w powrotnej drodze mogli być na Jasnej Górze. Byli tam na Mszy świętej, przyjęli Komunię świętą i przez ręce Maryi ofiarowali na nowo całą rodzinę z babunią na czele Najświętszemu Sercu Jezusa. I gdy rodzice jedli z apetytem starannie przygotowaną kolację, Leszek zabrał głos, jakby już był lektorem przemawiającym w kościele: - Tato i mamo, my też mamy dla was małą niespodziankę, również dla babuni. Wczoraj był pierwszy piątek i Ksiądz powiedział nam, jak mamy odpowiedzieć na pełne miłości wołanie Jezusa: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy i uczcie się ode Mnie". Zrozumieliśmy, że mamy obowiązek pracować, by nasze serca upodobnić do Najświętszego Serca Pana Jezusa. W każdy pierwszy piątek mam się zastanowić, co trzeba usunąć z mojego serca, co się w nim Panu Bogu nie podoba? Powinniśmy też pracować nad tym, by zdobyć jakąś cechę, która by upodobniła nasze serca do Serca Jezusowego. I Ksiądz Proboszcz rozdał tym dzieciom, które się zdecydowały podjąć tę pracę, takie małe książeczki kontrolne i pouczające zarazem. A my poprosiliśmy o trzy książeczki więcej. I Leszek podał książeczkę ojcu, Krysia mamie, a Tadzik babuni. Krysia uzupełniła to, co powiedział Leszek: - Mamusiu, tatusiu i babuniu, ponieważ jesteśmy rodziną poświęconą Sercu Jezusa i Maryi, zapraszamy was dzisiaj, byście razem z nami chcieli prowadzić tę pracę w Szkole Serca Pana Jezusa. Nastąpiła chwila ciszy. Mamie ze wzruszenia aż łzy stanęły w oczach. Wreszcie ojciec przerwał milczenie: - Dzieci, takie zaproszenie raduje serce moje, a z pewnością także serce mamy i babuni! Gdy będziemy sobie wspólnie pomagać w pracy nad tą przemianą serc, będzie ona owocniejsza i radosna. Może już w tej chwili wam przeczytam, co proponuje Pan Jezus na ten miesiąc w tak ładnie przygotowanej książeczce. Dzieci klaskają w dłonie na znak aprobaty, a ojciec czyta: - Jezus ma Serce kochające Ojca Niebieskiego, najposłuszniejsze. Uczę się od Jezusa wypełniać Boże przykazania, pamiętać o moim Ojcu w niebie /modlitwa rana i wieczora, Msza święta i Komunia święta, dziesiątka różańca/ a także być posłusznym swoim ziemskim rodzicom. I na zakończenie ojciec dodaje: - Na dobranoc poprosimy razem: Jezu, daj mi serce kochające Ojca w niebie, a ludzi na ziemi, podobne do Twego Serca. Królowo Polski, módl się za nami.
:):):):):)
PS. Czasem na siłę pragniemy pozyskać czyjeś serce i próbujemy zmieniać siebie dla innych ludzi, którzy i tak tego nie są w stanie docenić .... a nawet często obraca sie to przeciwko nam pozostawiając niesmak i rozczarowanie, bo zbyt wiele oczekujemy, bo inni zbyt wiele od nas oczekują.... Ale jest JEDNO SERCE dla ktorego warto zrobić wszystko (nawet chodzić na rzęsach, ze tak to okreslę) - to SERCE BOGA OJCA W SWOIM SYNU JEZUSIE ... Dla tego SERCA i ze względu na to SERCE warto ... zaprzeć sie samego siebie, warto .... bo ONO na moją MIŁOŚĆ zawsze odpowiada MIŁOŚCIĄ, bo ONO ma moc przezwyciężyć w moim sercu zło.... bo ONO wszystko przemienia i nadaje wszystkiemu wartość, bo ONO pragnie tylko .... być kochane!!! ONO ma moc zapalać nasze wygasłe i wypalone serce ... tak jak zapala się świecę.... Trwajmy w SERCU JEZUSA....
Jezu, cichy i pokorny Sercem... uczyń serce moje według Serca Twego.... bo TOBIE pragnę się przypodobać, nie ludziom...
|