Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie

Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie


#1 2010-10-16 14:15:31

 xpacifer

Dobry Pasterz:)

8193431
Call me!
Skąd: Grębocin
Zarejestrowany: 2007-03-21
Posty: 1656
Punktów :   29 

"Małe - wielkie" słowa....

Pewna nowojorska nauczycielka postanowiła przeprowadzić pośród uczniów klas maturalnych interesujący eksperyment, wymyślony wcześniej przez Helice Bridges z Del Mar w Kalifornii. Podczas zajęć wzywała po kolei każdego ucznia na środek klasy, mówiła mu, jak wiele znaczy dla niej i dla pozostałych uczniów, a następnie darowała mu błękitna tasiemkę ze złotym napisem: "Dobrze że jesteś".
Nauczycielka zdecydowała też, że klasa wykona podobne doświadczenie w swoim środowisku, by sprawdzić, jaki wpływ na otoczenie wywrze takie publicznie wyrażone uznanie. Każdy z uczniów otrzymał więc trzy dodatkowe tasiemki wraz z poleceniem, by obdarować jedną z nich kogoś szczególnego w dowód wdzięczności lub uznania i ofiarować mu pozostałe dwie z prośbą, by przekazał je dalej. W ciągu tygodnia uczniowie powinni zdać klasie sprawę z przeprowadzonego eksperymentu.
Jeden z chłopców udał się do któregoś z kierowników pobliskiego przedsiębiorstwa i uhonorował go tasiemką za pomoc, której udzielił mu w planowaniu jego przyszłej kariery zawodowej. Chłopak przypiął błękitną tasiemkę do koszuli przełożonego.
- Przeprowadzamy z klasą mały eksperyment dotyczący wyrażania innym naszego uznania - wyjaśnił.
- Chciałbym, aby pan także znalazł kogoś, kogo pragnąłby uhonorować w ten sposób, ofiarował mu taką tasiemkę i dał dodatkową, by ta osoba mogła nagrodzić niea jeszcze kogoś. Zależałoby mi - dodał - aby opowiedział mi pan później, kto otrzymał tasiemkę i jakie to miało skutki.
- Młody mężczyzna jeszcze tego samego dnia wybrał się do swojego szefa, który - co trzeba zaznaczyć - miał opinię strasznego zrzędy. Oznajmił mu, że jest pełen najgłębszego podziwu dla jego twórczego geniuszu. Szef był niesamowicie zdumiony. Jego podwładny zapytał uprzejmie, czy zechciałby przyjąć skromny prezent - błękitną tasiemkę, którą pragnąłby wpiąć w jego marynarkę. Zupełnie już zbity z tropu szef odparł:
- Ależ oczywiście...
- Młody pracownik przytwierdził błękitną tasiemkę do marynarki szefa, tuż nad jego sercem. Wręczył mu potem ostatnią już wstążeczkę i rzekł:
- Czy wyświadczyłby mi pan przysługę? Zechciałby pan wziąć tę wstążeczkę i kogoś nią obdarować?
- Pewien chłopak, ten, który pierwszy dał mi tasiemki, przeprowadza w szkole jakieś doświadczenie czy coś, i zależałoby mu, aby kontynuować tę ceremonię, ponieważ chciałby sprawdzić, jaki ma wpływ na ludzi.
Tego wieczora po powrocie do domu dyrektor posadził obok siebie swego czternastoletniego syna.
- Wiesz - powiedział mu - przytrafiła mi się dziś nadzwyczajna historia. Jeden z moich młodszych podwładnych przyszedł dziś do mojego biura i podarował mi błękitną tasiemkę, mówiąc że bardzo mnie podziwia za mój twórczy geniusz. Wyobrażasz sobie?
Jemu się zdaje, że jestem pełen twórczego geniuszu! Potem przypiął tę wstążeczkę do mojej marynarki, tuż nad sercem, i dał mi jeszcze jedna, prosząc, bym ją komuś ofiarował. Wracając dziś wieczorem do domu, zacząłem się zastanawiać, komu chciałbym podarować tę tasiemkę, i pomyslałem o tobie. Chcę ją podarować tobie. Codziennie jestem zawalony pracą i przez to prawie wcale nie mam dla ciebie czasu - mówił dalej.
- Czasem wrzeszczę na ciebie, jeśli nie przynosisz ze szkoły dobrych stopni albo jeśli w twoim pokoju jest bałagan. Ale dziś jakoś tak...Dziś chciałem po prostu usiąść sobie tutaj i, jak by to ująć... I powiedzieć ci, jak wiele dla mnie znaczysz. Poza twoją matką, jesteś najważniejszą istotą w moim życiu. Jesteś wspaniałym dzieciakiem, naprawdę...
Kocham cię...
Chłopiec zaniósł się płaczem. Szlochał i szlochał, i nie mógł się uspokoić. Długo nie mógł się wypłakać. Spojrzał w końcu na swojego ojca i wydusił przez łzy:
- chciałem popełnić samobójstwo tato, bo myślałem, że mnie nie kochasz. Teraz... wszystko jest inaczej...




autor: Helice Bridges


Ps. Czasami tak niewiele potrzeba, by ocalić czyjeś życie...
Do dzieła!!!


Miłość to wierność wyborowi!!

Offline

 

#2 2011-02-11 10:01:45

 Bunia

Promotorka kultury

597246
Skąd: Grębocin
Zarejestrowany: 2007-03-23
Posty: 1176
Punktów :   20 

Re: "Małe - wielkie" słowa....

LIST


Pewnego dnia nauczycielka poprosiła swoich uczniów, by wypisali na kartce imiona wszystkich kolegów z klasy, zostawiając przy tym trochę miejsca obok nich. Potem powiedziała do uczniów, by się zastanowili nad najmilszą rzeczą, którą mogliby powiedzieć o każdym ze swoich kolegów i napisali to obok ich imion. Trwało to całą godzinę, zanim wszyscy skończyli, i przed opuszczeniem klasy oddali swoje kartki nauczycielce.

W weekend nauczycielka napisała każde nazwisko na kartce i obok niego listę miłych rzeczy przypisanych mu przez kolegów ... W poniedziałek każdemu z uczniów oddała jego lub jej listę. Już po krótkiej chwili wszyscy się uśmiechali. "Rzeczywiście?", było słychać szepty, "Nawet nie wiedziałem, że dla kogoś coś znaczę!" i "Nie wiedziałem, że inni mnie tak lubią", brzmiały komentarze. Nikt potem nie wspominał już o tych listach. Nauczycielka nie wiedziała, czy uczniowie dyskutowali o nich ze sobą lub z rodzicami, ale to nie było istotne. Ćwiczenie wypełniło swoje zadanie. Uczniowie byli zadowoleni z siebie i z innych.

Kilka lat lat później jeden z uczniów zmarł i nauczycielka poszła na
jego pogrzeb. Kościół był pełen przyjaciół. Jeden po drugim z tych, którzy kochali lub znali młodego człowieka, przechodzili obok trumny i oddawali ostatnią cześć. Nauczycielka podeszła jako ostatnia i modliła się przy trumnie. Kiedy tam stała, ktoś z niosących trumnę powiedział do niej: "Czy była pani nauczycielką matematyki Marka?" Skinęła: "Tak".
Ten powiedział: "Mark bardzo często mówił o pani." Po pogrzebie większość szkolnych kolegów Marka zebrało się razem. Byli tam również jego rodzice i wyraźnie czekali na to,
by porozmawiać z nauczycielką. "Chcemy pani coś pokazać", powiedział ojciec i wyciągnął portfel z kieszeni. "Znaleziono to, kiedy zginął Mark.
Sądziliśmy, że pani to rozpozna". Wyjął z portfela zniszczoną kartkę, która najwyraźniej sklejona, była wielokrotnie składana i rozkładana. Nauczycielka wiedziała, nie patrząc, że była to ta kartka, na której były miłe rzeczy, jakie koledzy napisali o Marku. "Chcieliśmy pani bardzo podziękować za to, że pani to zrobiła", powiedziała matka Marka, "Jak pani widzi, Mark bardzo to cenił". Wszyscy dawni uczniowie zebrali się wokół nauczycielki. Charlie
uśmiechnął się i powiedział: "Ja też mam jeszcze moją listę.
Jest w górnej szufladzie mojego biurka". Żona Hainza powiedziała: "Hinz poprosił mnie, żebym wkleiła listę do naszego ślubnego albumu"." Ja też ciągle mam swoją", powiedziała Monika, "jest w moim dzienniku". Potem Irena, inna uczennica, sięgnęła to swojego
terminarza i pokazała wszystkim swoją porwaną i postrzępioną listę: "Zawsze noszę
ją przy sobie" powiedziała i dodała: "Sądzę, że wszyscy zachowaliśmy nasze listy".
Nauczycielka była tak wzruszona, że musiała usiąść i zaczęła płakać. Płakała nad Markiem i nad wszystkimi kolegami, którzy go nigdy już nie zobaczą.


Żyjąc z bliźnimi, często zapominamy, że każde życie kiedyś się kończy i że nie wiemy, kiedy ten dzień nadejdzie. Dlatego należy mówić ludziom, których się kocha, że są szczególni i ważni. Powiedz im to, zanim będzie za późno.

Pomyśl, zbierasz to, co siejesz.
To co wniesiemy do życia innych, wróci do naszego życia.


Kochaj i czyń, co chcesz.

Offline

 
spotkanie Taize

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.tef.pun.pl www.zetka50.pun.pl www.coolhogwart.pun.pl www.zootycoon.pun.pl www.yellington.pun.pl