Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie
Poetka Duszy
- A d w e n t -
jest dla mnie czasem wewnętrznego wyciszenia
i skupienia się nad tym,
co powinnam w sobie zmienić, nad czym popracować…
Nie po to, żeby inni mnie widzieli lepszą,
ale po to,
by s t a w a ć się lepszą.
Jednocześnie jest
czasem radosnego wejścia w głębię własnego serca,
czujności, oczekiwania i wyjścia na przeciw zstępującej Miłości.
Jest okresem pełnym pierwotnej niewinności i delikatności.
Od dzieciństwa nieodłącznie kojarzy mi się
z białymi płatkami śniegu,
które opadają z nieba na ziemię w takt niebieskiej muzyki,
w takt ciszy….
Białe płatki śniegu...
które swoją czystą bielą,
niczym szatą godową przystrajają świat dookoła….
Jak niebiański pył drogocennych
klejnotów Nowego Jeruzalem spadają na nasze głowy
zwiastując pokój ludziom dobrej woli.
Przy świetle księżyca mienią się swoim tajemniczym blaskiem
a figlarnie migocąc we włosach stają się ich ozdobą ….
Nieśmiało drżą na końcówkach rzęs….
Niczym nie skrępowane diamentowo iskrzą się na dłoniach …
Tak bardzo kocham ten czas, bo przynosi pokój i nadzieję.
Bo jest pełen dziecięcego uniesienia i dziewiczej niewinności lilii .
Jest niczym tchnienie woni lasu libańskiego, cynamonu i pomarańczy…
Można w nim znaleźć coś z mistycznej tajemnicy
oczekiwania Oblubienicy na przyjście Oblubieńca:
„Cicho! Ukochany mój!
Oto on! Oto nadchodzi!
Biegnie przez góry,
skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli,
do młodego jelenia.
Oto stoi za naszym murem,
patrzy przez okno,
zagląda przez kraty /…/ (z Pnp.)
…Cisza …
Cisza która mnie otacza, i w którą uciekam,
przenika z zewnątrz do mojego wnętrza
- do serca...
Wypełnia je i staje się jego pieśnią.
Z dala od zagonionego świata, pełnego pośpiechu i chaosu,
skrzętnie zamykam za sobą drzwi mojej kaplicy,
mojego tabernakulum…
Wpatrzona w to co niewidzialna dla oczu,
pełna wiary oczekuję wypełnienia się obietnicy…
Rozkoszując się ciszą potężną jak ogień,
czystą jak źródlana woda
staję przed Obliczem Tego, Który jest, Który był i który ma przyjść.
W samotności szukam Go, a on daje się znaleźć.
Jednym gestem kruszy wszystkie mury…
Moja samotność staje się pieśnią.
Pieśń - modlitwą,
która zaczyna się wznosić ku niebu niczym woń kadzidła.
I wtedy słodka tęsknota,
będąca niezaspokojonym pragnieniem miłości
wypełnia się cała
Bogiem - Emanuelem – jedyną prawdziwą i największą Miłością i Pokojem.
Cud Bożonarodzeniowej Nocy
mieni się w oddali blaskiem Betlejemskiej Gwiazdy.
W świetle wszechogarniającego spojrzenia Jego kochających oczu.
proszę Go, aby narodził się na nowo… w moim sercu .
Błogosławiona cisza, która przynosi tyle pokoju!!!
Błogosławiona cisza, która zwiastuje miłość!!
Błogosławiona cisza, w której serce człowieka wyśpiewuje:
Marana tha – Przyjdź Panie Jezu!!! Przyjdź!!!
...............................................................................................................
................................................................................................................
................................................................................................................
................................................................................................................
...............................................................................................................
................................................................................................................
................................................................................................................
Błogosławiona cisza, w której Słowo przybiera postać Ciała!!!
Ostatnio edytowany przez Calineczka (2007-12-01 20:16:21)
Offline
oj kocham ten okres adwentu. Kojarzy się z dzieciństwem, jak chodziliśmy rano na roraty 2,5km często leżało dużo śniegu i było bardzo zimno. Ale był to i nadal jest taki radosny czas oczekiwania.
Szkoda, ze roraty są tak późno . O tej godzinie akurat do pracy jadę . Postuluję o przeniesienie rorat na godznę 6:00
Ostatnio edytowany przez Bunia (2007-12-02 13:37:39)
Offline
Poetka Duszy
Bunia napisała:
Postuluję o przeniesienie rorat na godznę 6:00
Justyś, z tego co dzisiaj usłyszałam w kosciele jest to do zrobienia ... ale na wszelki wypadek napisz prośbę , dołącz swój zyciorys i 3 zdjecia Podobno działa!!! Buziaczki
Offline
Calineczka napisał:
Justyś, z tego co dzisiaj usłyszałam w kosciele jest to do zrobienia ... ale na wszelki wypadek napisz prośbę , dołącz swój zyciorys i 3 zdjęcia Podobno działa!!!
To zabieram się do pisania podania A jutro po pracy biegnę szybko do fotografa (ale tych zdjęć to więcej jak do paszportu ? )
ps. tylko nie wiem, co na to reszta parafian?
Offline
Poetka Duszy
A w Zakopanem to roraty są o 6 rano , a o godz. 5:30 - Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny Cudownie, zę mogłam w nich uczestniczyć!!!! Niestety przez to jednak robiłam codziennie pobudkę obsłudze hotelowej....
Przyznam sie szczerze i bez bicia ze to moje pierwsze prawdziwe roraty ponieważ w mojej parafii roraty nigdy rano nie były odprawiane, no i przy tym pracuję już od wczesnego poranka....
Offline
Poetka Duszy
Adwentowe zamyślenie .....
Niepełnia i Miłość
"Istniała sobie na świecie Niepełnia. Przychodziła codziennie do ludzi i wpływała na ich myśli, słowa i czyny.
Na początku ludziom się wydawało, że ich myśli stawały się niepełne i czuli potrzebę ich uzupełnienia. Potem, że że ich słowa stawały się niepełne i starali się je napełnić treścią. A na koniec wydawało się im, że ich czyny stawały się połowiczne, dlatego pragnęli je wypełnić działaniem.
W ten sposób ich życie stawało się niespełnione.
Ludzie chcieli zmienić ten stan. Niepełnię próbowali wypełnić masą informacji, potokiem słów, niepotrzebnymi przedmiotami i nadmierną aktywnością. Ale im bardziej szli tą drogą, tym bardziej ich życie stawało się niepełne i tym bardziej stawali się nieszczęśliwi.
Nie wiedzieć czemu, w zawirowaniach codzienności, zapominali, że mają skutecznego obrońcę pełni człowieczeństwa - Miłość"
Offline
Poetka Duszy
Podane poniżej zdarzenie zostało opublikowane przez wybitną współczesną polską pisarkę Marię Winowską, która osobiście zebrała dokładne informacje od księdza proboszcza parafii, w której wydarzenie miało miejsce.
Działo się to w węgierskiej miejscowości, liczącej około 1.500 mieszkańców. Panna Gertruda, nauczycielka ucząca w tamtejszej szkole, wytyczyła sobie bardzo prosty program: wydrzeć dzieciom z serc wiarę. Dzieci, umacniane zasadami wpajanymi w ich dusze przez głęboko religijnych rodziców oraz katechezę ks. proboszcza i uczęszczaniem do Sakramentów św., nie poddawały się pod wpływ nauczycielki, ale i nie ośmielały się jej przeciwstawiać.
Dziesięcioletnia Anielcia, inteligentne, miłe dziecko, była uczennicą klasy 4 A. Pewnego dnia przyszła do ks. proboszcza z prośbą by pozwolił jej codziennie komunikować. "Czy zdajesz sobie sprawę, na co się narażasz?" zapytał kapłan. "Księże proboszczu, proszę mi nie odmówić!... W dniu, gdy przystępuję do Komunii św. czuję się duchowo silniejsza. A przecież ks. proboszcz mi powiedział, że powinnam dawać dobry przykład. Abym to mogła czynić, potrzebna mi wielka moc!..."
Ks. proboszcz pozwolił, ale z pewnym niepokojem. Od tego czasu w klasie czwartej A jakoby rozgorzało piekło. Nauczycielka wzięła sobie na cel Anielcię. Pomimo że dziecko było zawsze doskonale przygotowane na lekcję, p. Gertruda obniżała jej stopnie i bezlitośnie szpilkowała. Dziewczynka znosiła to z zadziwiającym męstwem.
"Anielciu, czy to nie ponad Twoje siły?" zapytał ją raz ks. proboszcz. "Ależ nie, księże proboszczu! Pan Jezus cierpiał o wiele więcej... pluli na Niego... Mnie to jeszcze nie spotkało!"
Kapłan był zdumiony takim męstwem. Anielcia nigdy się nie uskarżała, lecz koleżanki z jej klasy przychodziły i często z płaczem opowiadały proboszczowi, co tam się dzieje.
Kilka dni przed Bożym Narodzeniem p. Gertruda rozpoczęła w klasie okrutną grę, która jej zdaniem miała zadać śmiertelny cios dawnym "przesądom". Wycelowała jak zwykle w Anielkę.
"Dziecko - powiedziała - jeśli cię rodzice wołają - co czynisz?" "Przychodzę". "Lecz wyobraź sobie, że oni wzywają twoją zmarłą babcię?" "Ona nie przyjdzie". "A gdyby wołali Babę Jagę albo Czerwonego Kapturka?" "Nie przyjdą - to są postacie z bajki". "Wspaniale! Zaraz zrobimy próbę. Anielko, wyjdź na chwilę z klasy!".
Dziecko wyszło. A teraz dzieci - powiedziała nauczycielka - wołajcie ją głośno! Wszystkie razem! "Aniela! Aniela!" - krzyczało z całych sił trzydzieści dziecięcych głosów. Anielcia weszła.
"Widzicie więc moje dzieci. Jeśli ktoś jest przychodzi, gdy go się woła. A jeśli NIE ISTNIEJE nie może przyjść. Czy jeszcze któraś z was wierzy w Dzieciątko Jezus?"
"Tak..." - odezwało się kilka nieśmiałych głosów. "A ty Anielo, wierzysz jeszcze, że Dziecię Jezus cię słyszy gdy je wzywasz?"
"Tak, wierzę, że Ono mnie słyszy!" - powiedziała śmiało Anielcia.
"Bardzo dobrze! Zrobimy doświadczenie. Widziałyście, że Aniela weszła natychmiast, gdy ją wołałyście. Jeśli Dziecię Jezus istnieje, usłyszy wasze wołanie. Krzyczcie więc wszystkie razem bardzo głośno:" "Przyjdź, Dziecię Jezus!" Raz, dwa, trzy: wszystkie razem!
Dzieci spuściły główki. Zapadło kłopotliwe milczenie. Ciszę, w której zawisła trwoga dziecięcych serc, rozdarł szyderczy śmiech nauczycielki.
"Do tego właśnie chciałam was doprowadzić! Oto mój dowód! Nie ośmielacie się Go wołać, bo dobrze wiecie, że Dziecię Jezus nie przyjdzie. A jeśli Ono was nie słyszy, to dlatego, że nie istnieje - że jest tylko mitem!"
Onieśmielone dzieci dalej milczały. Ciężki argument p. Gertrudy, rozkrwawił im serca. Anielcia stała z mocno pobladłą twarzą. "Obawiałam się, że upadnie" - mówiła potem do ks. proboszcza jedna z dziewcząt. Nauczycielka wyraźnie rozkoszowała się zakłopotaniem dzieci.
Nagle Anielcia jednym skokiem znalazła się na środku klasy. Oczy jej płonęły. Zawołała:
- Dobrze! Będziemy Go wzywały! Słyszycie? Wołajmy wszystkie razem: PRZYJDŹ, DZIECIĘ JEZUS!
Wszystkie dziewczęta zerwały się. Stojąc ze złożonymi rękami, z sercami wezbranymi zaczęły krzyczeć:
- PRZYJDŹ, DZIECIĘ JEZUS!
Nauczycielka nakazuje przestać. Oczy ma utkwione w Anielcię. Nastąpiła chwila ciszy ciężkiej, jak konanie. Przerwał ją dźwięczny głosik Anielci: "Jeszcze wołajmy!" - "Był to krzyk, od którego mogły runąć mury" - opowiadała jedna z dziewcząt.
Nagle cicho otworzyły się drzwi. Wszystko światło dzienne zdawało się ku nim odbiegać. Światło rosło, olbrzymiało, wreszcie przekształciło się w ognistą kulę, która rozchyliła się i ukazało się w niej Dzieciątko tak zachwycająco piękne, jakiego jeszcze nigdy dzieci nie widziały. Dziecię uśmiechało się do nich, nic nie mówiąc.
Dzieci opowiadały potem ks. proboszczowi, że obecność Dzieciątka napełniała ich serca niewymowną słodyczą i radością... że było ubrane w białą sukienkę i podobne było do słońca...
Promieniował z Niego taki blask, że światło dnia wydawało się przy nim nocą. Niektóre dziewczynki były oślepione tym blaskiem i odczuwały ból w oczach. Inne wpatrywały się swobodnie bez takiego przykrego odczucia. - Jak długo to trwało? - Dzieci nie umiały określić. Faktem jest, że "eksperyment" p. Gertrudy wraz ze zjawieniem się i odejściem Dzieciątka nie przekroczyły godziny szkolnej lekcji.
Dziecię nie przestawało uśmiechać się do dziewcząt. Następnie zniknęło w ognistej kuli, która zwolna roztapiała się. Drzwi same zamknęły się cicho. Dzieci zachwycone, uniesione radością, nie mogły wypowiedzieć słowa.
Naraz przeraźliwy krzyk wdarł się w ciszę. Nauczycielka z dzikim wyrazem oczu, które wychodziły z orbit, wyła: "ON PRZYSZEDŁ!" Wybiegła, trzasnąwszy drzwiami. Anielcia, jakby wracając z innego świata, powiedziała spokojnie do koleżanek:
- Widzicie! ON ISTNIEJE! A teraz podziękujemy.
Wszystkie z powagą uklękły i odmówiły Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo i Chwała Ojcu. Następnie opuściły klasę, gdyż właśnie odezwał się dzwonek.
Wydarzenie nabrało rozgłosu. Rodzice kontaktowali się w tej sprawie z proboszczem.
- Przepytałem wszystkie dziewczęta mówił do p. Winowskiej ks. proboszcz - W ich opowiadaniu nie mogłem pochwycić żadnych niezgodności.
Panna Gertruda dostała obłędu i została umieszczona w zakładzie. Nie przestawała wyć: "On przyszedł! On przyszedł!" Ks. proboszcz chciał ją odwiedzić w zakładzie psychiatrycznym, ale kategorycznie odmówiono mu wstępu.
Zdarzenie to jest dowodem, co znaczy potęga modlitwy, wypływającej z wiary i ufności. WIARA GÓRY PRZENOSI!
Opublikował kwartalnik "L'Echo" X-XII 1958
Offline
No cóż niestety jak do tej pory postulat nie został jeszcze rozpatrzony Chyba za mało nas jest, ale widzę, ze takich rannych ptaszków coraz więcej Dziś idąc na autobus mijałam ludzi, którzy szli na roraty i tak pomyślałam .. jak oni mają fajnie....
Ale niedługo sobota
A negocjacje nadal trwają W tym roku się nie udało, ale kto wie może w przyszłym...ksiądz Pablo mówił, że zrobią nawet na 3.00 roraty dla wędkarzy
Offline
Poetka Duszy
Jest zima, śnieg i biały księżyc.
O czwartej rano szosą w dół
idziemy depcząc własny cień i
ślady wcześniejszych cudzych stóp…
Dziwny to spacer: Bóg z człowiekiem
pod rękę jak przyjaciół dwóch -
Mówisz mi: “Każde twe życzenie
spełnię, więc czego pragniesz - mów!”
A ja - pamiętasz, Przyjacielu -
wpatrzony w gwiazdy, śnieg i świt,
równie rozrzutny jak Ty hojny,
odpowiedziałem Ci, że - nic.
A dzisiaj głodny i spragniony,
samotny, trwożny, pełen trosk,
idę pod niebem adwentowym
i wiem, że idziesz mi na wprost.
Jezry Kononowicz
"Pod adwentowym niebem"
Pytanie tylko jedno mam: gdzie jest ten adwentowy śnieg?????
Białego śniegu tak bardzo mi brak ... plaszczu bialego... tych bialych szat ....na drzewa gałeziach, na polach i domach ... bialego śniegu .... co okrywa świat ... i czyni go takim jasnym, i czystym, i pięknym .... Białego śniegu ... w Znmienny ten Czas .... Białego śniegu... tak bardzo mi braaaak!!!!
Ostatnio edytowany przez Calineczka (2008-12-12 12:16:54)
Offline
Poetka Duszy
I stało się …
I przyszedł do swoich
Lecz oni Go nie przyjęli
Zamknęli drzwi domów
I serca drzwi zatrzasnęli
Zasklepiwszy się w ciemnych okowach
Swych domniemań i rządz
Czasu nie rozpoznali
Gdy zabił dzwon!
I stało się …
Nie w marmurowym pałacu
Ale ubogiej stajence
Na nędznym z siana barłogu
Wszechświata Król się narodził
Bóg-Człowiek
Na ziemię przyszedł
Swój lud wyswobodzić
Zwaśnionych pogodzić
Sam On!
I stało się…
Maleńka Miłość w żłobie zakwiliła
A przy Dzieciątku Mateńka
Ufnie czekała Miła
Że jakieś człowiecze serce
Z wiarą i nadzieją przybędzie
I wśród chłodu Betlejem
Dziecinę ogrzeje
W Miłości czas!
A potem stało się, to co miało się stać …
I choć już nie da się cofnąć minionych lat
Nie rozpaczaj i nie załamuj rąk
Powiedz Bogu: Fiat!
ON pragnie W TWOIM sercu na nowo się narodzić
By z pęt przeszłości CIĘ oswobodzić
I tak jak wtedy Człowieka
Tak dzisiaj CIEBIE będzie czekał!
W ubogim Betlejem!
Więc dłużej nie zwlekaj
I wyjdź Mu na spotkanie
Nim czas się zatrzyma
A zegar w bezruchu przystanie
Niech wśród nocnej ciszy
Potężne Gloria rozbrzmiewa
Gdy Pan Zastępów
Pośród Aniołów
Zstępował będzie z Nieba
Do serca!
Amen.
Ostatnio edytowany przez Calineczka (2008-12-16 13:50:22)
Offline
Poetka Duszy
Noc swoim milczeniem Ziemię spowiła
W oczekiwaniu na cud świat przestał oddychać
Niebo się otworzyło
I nieopisna jasność Wszechświat
OPROMIENIŁA
Gdy Bóg nad Ziemią się pochylał
By uczestniczyć w narodzinach
Swego Syna
To Wielkie Sacrum … To Tajemnica …
Bo oto wypełniła się
Od wieków przepowiadana
OBIETNICA!
I zerwał Bóg całun co okrywał Ziemię
I odjął hańbę z ludzkiego oblicza
Miłością dotknął serc twardych opoki
Światłem wypełnił
Wnętrza pogrążone w mroku
By wiecznym uczynić śmiertelne ciało
Swoich dzieci
To Wielkie Sacrum … To Tajemnica …
Bo oto wypełniła się
Od wieków przepowiadana
OBIETNICA!
I zadrżało piekło w posadach
Gdy Niebo z Ziemią w JEDNO się łączyło
A Bóg stawał się człowiekiem
By człowieka uwielbić Sobą
I w Wielkiej Tajemnicy Wiary
Jego ubóstwo ubogacić
DAREM
Bezbronnej Miłości
To Wielkie Sacrum … To Tajemnica …
Bo oto wypełniła się
Od wieków przepowiadana
OBIETNICA!
I od czasu tej Świętej Nocy
Gdy Miłość w żłobie zakwiliła
Moc w słabości się doskonali -
Bo wielkie zło
Maleńka Dziecina zwyciężyła …
Bóg i Człowiek
Król i Żebrak w Jednej Osobie
On… Ty … i ja…
To wielkie Sacrum …To Tajemnica!
AMEN!
Ostatnio edytowany przez Calineczka (2008-12-22 16:09:13)
Offline