Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie

Parafia pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Grębocinie


#16 2008-03-09 17:11:54

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

"Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów,
ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja
jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was
wydobędę, ludu mój."(Ez 37,12b-13)

„Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”



Panie, często czuję się jakbym była grobie,
Nie od 4 dni ale od … lat moja dusza jest, jakby martwa w moim ciele…
Tak często Ty wydajesz się taki daleki i taki nieobecny,
Zwłaszcza wtedy, gdy przygniata mnie mój krzyż,
krzyż mojego „ja”
I chociaż  wołam do Ciebie,  Ty milczysz…
I tak, jak  zwlekałeś z pójściem do Swojego chorego przyjaciela Łazarza,
Tak zwlekasz ze swoim przyjściem do mnie…
Czy pragniesz mojej śmierci, Panie?

„Z głębokości wołam do Ciebie, Panie,
Panie, wysłuchaj głosu mego.
Nachyl Twe ucho
na głos mojego błagania.” (Ps 130)


I wtedy, gdy wydaje się, że już wszystko przepadło,
Że wszystko skończone –
Ty wskrzeszasz mnie do nowego życia,
rozwiązujesz moje ręce i nogi,
podnosisz mnie  i na nowo wlewasz w moje serce nadzieję i chęć do życia…
Słońce ponownie wraca na niebo mego serca,
Mija zima, powraca wiosna,
Dusza śpiewa, cały świat wokoło śpiewa  „Bóg jest Miłością…!”
I niemożliwe znowu staje się możliwe!

Tak, Panie,
dzisiaj wyznaję –
Ty jesteś zmartwychwstaniem i życiem.
Kto w Ciebie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie.
Bo każdy, kto żyje i wierzy w Ciebie, nie umrze na wieki.


Spraw więc, aby w mojej  duszy zabrzmiał Twój głos,
Spraw, abym usłyszała Twoje Słowo, które przywraca życie,
Wyprowadź mnie z moich ciemności do Twego Światła…
Niech ożyje moje serce w Tobie!
Amen



Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#17 2008-03-11 11:08:16

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

Takie moje skojarzenie do wczorajszej nauki Rekolekcji Wielkopostnych, które aktualnie odbywają sie w mojej Parafii ... a którym pragnę sie  z Wami podzielić ....
I chciałabym tutaj szczególnie serdecznie pozdrawić Wisię  i Migotkę ( dzięki za miłą niespodziankę ) oraz  wszystkich pozostałych też i to równie serdecznie .... 





Powiedz ludziom, że kocham ich…

"Pewien człowiek pracował jak operator zwodzonego mostu. Kiedy podnosił most, przepływały pod nim barki, opuszczając go przepuszczał mknące po szynach pociągi. Pewnego dnia wziął ze sobą do pracy swego kilkuletniego jedynego synka. Gdy wykonywał swoje rutynowe czynności, jego syn bawił się na zewnątrz dyżurki. Wtem rozległ się dźwięk telefonu, który jak zwykle był zapowiedzią informacji o nadjeżdżającym pociągu. Szybko włączył urządzenie opuszczające most i właśnie wtedy usłyszał przeraźliwy krzyk swego syna. Gdy wyjrzał na zewnątrz, zobaczył, że jego noga uwięziona została w trybach maszyny, które powoli miażdżyły ją i wciągały do środka. W tej chwili usłyszał także sygnał nadjeżdżającego z oddali pociągu. W tak dramatycznej sytuacji miał jedynie dwie możliwości - opuścić lub podnieść most wybawiając syna od śmierci, ale skazując na nią setki pasażerów nadjeżdżającego pociągu.
Ojciec wybrał śmierć syna...
Kiedy pociąg przejeżdżał po moście, niektórzy ludzie uśmiechnięci machali mu rękoma na powitanie. On tymczasem stał zalany łzami, a jego serce przeszywał ogromny ból z powodu męki, w jakiej zginął jego jedyny, ukochany syn."










    "Tak bowiem Bóg umiłował świat,

że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy,

kto w Niego wierzy,

nie zginął, ale miał życie wieczne”.


J 3,16






   

Ostatnio edytowany przez Calineczka (2008-03-11 11:23:26)


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#18 2008-03-13 16:55:49

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

Oto stoję u drzwi i kołaczę:

jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy,

wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną."

Ap 3,20


Tymi  słowami rozpoczęły się tegoroczne rekolekcje Wielkopostne  w mojej Parafii  i tymi słowami się zakończyły…  i musze przyznać, że słowa te trafiły prosto w moje serce,,, i skłoniły mnie do refleksji… Może również ktoś z Was podobnie czuje i też odnajdzie siebie…

Zacznę moze od pewnej przeczytanej kiedyś opowieści...
"Pewna starsza kobieta, nieco schorowana, ale nie przykuta do łóżka, mieszkała w małym, jednopokojowym mieszkanku- dokładnie jedno pietro niżej niż właścicielka kamienicy, która skłócona była prawie z wszystkimi mieszkańcami domu. Dlatego, też starsza kobieta zastanawiała się, w jaki sposób mogłaby zbliżyć się do tej osoby; Kiedy pukała do jej drzwi, nigdy nie zostały one otwarte, kiedy próbowała skontaktować się z nią telefonicznie, nikt nie podnosił słuchawki. Wszyscy mieszkańcy domu mówili o właścicielce to samo. A wtedy starszej kobiecie przyszedł do głowy pewien pomysł. Zasadziła słonecznik w dużej doniczce i postawiła ją na swoim balkonie. Kwiat rósł bardzo szybko i wkrótce dotarł do balkonu piętro wyżej, który należał do właścicielki kamienicy. Kiedy słonecznik zaczął kwitnąć -starsza pani podlewała go sumiennie każdego dnia- a jego soczysty żółty kolor jaśniał dokładnie przed oknami balkonu nieosiągalnej właścicielki. Gdy ujrzała ten piękny kwiat, ucieszyła się ogromnie i zeszła na dół, by podziękować za słonecznik. W ten sposób nawiązała się rozmowa- i wszyscy mieszkańcy domu uśmiechali się z ulgą, ciesząc się pomysłem starszej pani, która posadziła słonecznik..."


Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otwórzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną."

Jezus stoi u drzwi mego serca i kołacze. Ale ja nie słyszę pukania...albo nie chcę słyszeć .Co jest?  Coś jest chyba nie tak! Co zagłusza Jego kołatanie? Co sprawia, ze  boje się je usłyszeć? Może świadomość, ze jeśli  tak…. To będę musiała je otworzyć…  a może ja  po prostu nie chcę…. Ale dlaczego???  Co mnie powstrzymuje ? czy znam odpowiedź?

Jezus stoi u drzwi mego serca i kołacze. Słyszę, że tam jest, ale nie jestem pewna czy to On. Boję się otworzyć drzwi, żeby się nie okazało, że to mój najgorszy wróg podszywa się pod Niego, żeby mnie potem zdradzić i zranić...   Więc co mam czynić? Serce mi podpowiada, ze to ON ale ja już swojemu sercu nie wierzę,. …  a jeśli już nie wierzę własnemu sercu, co mi pozostało? A może, myślę sobie,  to wcale nie moje serce  mi podpowiada….

Tak, już teraz wiem jedno - muszę się nauczyć ufności i prostoty wobec Niego, muszę stać się jak dziecko, które poznaje swoją  mamę po głosie, kiedy wraca po pracy do domu.  Jak dziecko, które  nie boi się otworzyć jej drzwi, bo wie, że byle kogo nie wpuści…
Tak często wołam : „ Panie, Ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos! Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku..”  a On mi odpowiada: „Moje owce słuchają mojego głosu i ja je znam. One idą za mną,  a ja im daję życie wieczne.”
Ale czy  ja znam głos mojego Pana? Czy jestem naprawdę Jego owieczką i poznaję Go po głosie?

I znowu wmawiam sobie od początku: "Jezus wcale nie stoi u drzwi mojego serca. Nawet nie mam po co otwierać, bo Jego tam nie ma. To nie On! Nawet jeśli istnieje, to nie ma czasu, żeby się mną zajmować." „ Gdzież tam do mnie przyszedł? Przecież jestem najmniejsza z najmniejszych… To niemożliwe!”  Nieprawda. On czeka pod drzwiami i kołacze. Przyszedł do mnie, przychodzi do Ciebie, tak jak przyszedł do Zacheusza w gościnę… Ale Zacheusz przyjął go z radością… a Ty, a ja? Ciągle się wzbraniamy, a jednak  On będzie czekał do końca … do końca życia Twojego, mojego… Nic go nie zrazi, nic Go nie zniechęci… On przyszedł nie po to  żeby mnie oglądać, aby na mnie tylko patrzeć, ale po to aby być przy mnie, dzielić ze mną nie tylko radość, ale i przede wszystkim mój ból, moje cierpienie, moją samotność, mój grzech…. Może więc nie warto zwlekać dłużej… może więc już teraz wstanę i pobiegnę, i z ogromna radością otworzę Mu drzwi… Po co tracić czas, którego i tak niewiele zostało..... bo przecież nigdy już nie wróci stracony czas, a każda kolejna chwila jest na wagę złota…

Gdy ja się tak w kółko zastanawiam,  Jezus ciągle stoi u drzwi i kołacze. Niezmordowany. Niezniechęcony. Ale ja ciągle się nie chce nic zmienić, nadal  nie chcę Go słyszeć. "Niech się wypcha" - mówię. "Wszystko przez Niego." "Jest tylko kłodą na drodze do mojego szczęścia." "Dużo lepiej będzie, jeśli nie wpuszczę tu nikogo, nawet Jego. Wtedy nikt mnie nie zrani." STOP! Nie chcę więcej cierpieć, nie chcę ryzykować. Pragnę aby moje życie było bezbolesne, bezstresowe, najlepiej sielankowe …. ale takie życie tu na ziemi nie istnieje. Zawsze obok będzie cierpienie,  ból, strach i łzy. Tyle tylko, że jeśli prędzej zrozumiem, ze z Jezusem nie będę już nigdy sama i z Nim  mogę wszystko zmieniać  w dobro i czerpać z tego radość, tym lepiej dla mnie. Być może będzie ciężko, może nawet bardziej ciężko, niż bym przypuszczała…ale jedno jest pewne -  nie będę sama, bo będzie nas dwoje… ja i ON - Chrystus….  Musze   tylko w to uwierzyć...musze tylko tego pragnąć  z całego serca…i zdobyć się na odwagę!! (Tak, Kochana Bunieczko masz rację... trzeba mieć odwagę, aby podązać za swoim glosem, glosem swojego serca)

I znowu czuję się rozdarta – bo z jednej strony  pragnę aby wszedł…. ale z drugiej strony się boję… Co robić?
I wtedy nagle, ni stąd ni zowąd,  pod moim oknem wyrasta  słonecznik… i już nie potrafię się  oprzeć … szeroko otwieram okno … czuję jak świeże powietrze wypełnia moje płuca…oddycham… upajam  się  pięknem, na które spoglądam, raduję się słońcem, którego promienie pieszczą moją twarz… słońcem, które  wpuściłam do mojego serca…i czuję każdą zbawienną  krople deszczu która spada na mnie, obmywa mnie, oczyszcza… Tak, to prawda, Panie, że  Twoja miłość jak ciepły deszcz, Twoja miłość jak morze gwiazd za dnia …. I uśmiecham się przez deszcz, i uśmiecham się przez łzy… a potem już otwieram drzwi i sama wychodzę na przeciw… Życiu… szepcząc  „Dziękuję!!!”

Jak dobrze, Panie, ze Ty masz Swoje sposoby, aby dotrzeć do mojego serca….
Jak dobrze, Panie, ze nie rezygnujesz ze mnie nawet wtedy, gdy mówię - nie!
Że nie zrażasz się moim brakiem zaufania, że zawsze jesteś przy mnie,
podążasz za mną, gdy przed Tobą uciekam,
a kiedy przez własną  ułomność  wypraszam Cię i ponownie zamykam przed Tobą drzwi –
Ty cierpliwie pod nimi czekasz…
bo wiesz, że bez Ciebie po prostu … nie istnieję…

"Gdzie ucieknę przed Duchem Twoim?
Gdzie oddalę się od Twego oblicza?
Jeśli wstąpię do nieba, Ty tam jesteś,
jesteś przy mnie, gdy położę się w otchłani.

Gdybym wziął skrzydła jutrzenki,
gdybym zamieszkał na krańcu morza,
tam również będzie mnie wiodła Twa ręka
i podtrzyma mnie Twoja prawica."
(Psalm 139)



"OTO STOJĘ U DRZWI I KOŁACZĘ..." 



Wejdź, Panie, czekałam na Ciebie… zostań… i wieczerzaj …

Ostatnio edytowany przez Calineczka (2008-03-13 17:17:56)


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#19 2008-03-14 12:51:44

migotka

Owieczka

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 430
Punktów :   13 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

"Tak bowiem Bóg umiłował świat,

że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy,

kto w Niego wierzy,

nie zginął, ale miał życie wieczne”.

J 3,16


przesyłam filmik do opowiadania  Joli

http://www.godtube.com/view_video.php?v … 290bc2ae2d

pozdrawiam !!

Ostatnio edytowany przez migotka (2008-03-14 12:53:16)


"Choćbym nawet szedł ciemną doliną, Zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną, Laska twoja i kij twój mnie pocieszają.” PS. 23,4

Offline

 

#20 2008-03-14 14:27:26

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

… Niesamowite… i piękne... "Tak bowiem Bóg umiłował świat..."  Dziękuję  Kochana Migotko…   Chwała Panu!!  Ale teraz z chyba ja z kolei musze jeszcze coś dodać … jedno  zdanie, które padło w czasie tych rekolekcji,  którego nie wpisałam od razu, a które teraz to juz nie daje mi spokoju… min. przez ten filmik. Myślę, ze  jest to bardzo ważne zdanie, i że nie powinno zostać pominięte. Powinnam chyba je umieścić od razu, przy tym opowiadaniu …. Nie wiem, czy dokładnie to powtórzę za Rekolekcjonistą , ale postaram się jak najdokładniej…

„Nawet gdybyś był jedynym żyjacym człowiekiem na ziemi - Bóg postąpiłby tak samo....
dla Ciebie jednego poświeciłby Swojego Jedynego Syna .... bo tak bardzo Ciebie kocha.....
On nie zawahałby się poświecić Go  TYLKO   dla CIEBIE… tylko dla CIEBIE… bowiem tak ogromna jest Jego Miłość do każdego człowieka z osobna...”



Czy widzicie to w tym  filmiku?

Pozdrawiam…..


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#21 2008-03-16 20:26:41

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

Ku pokrzepieniu krzyczących Hosanna!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Pozwól nam wołać "Hosanna!",
przed ołtarz zielony zaprowadź,
a w smutne białe jelenie
zamień zmęczone słowa.
Pozwól nam śpiewać: "Hosanna!"
pod pomnikami drzew,
daj, żeby z nami śpiewał
nasz brat - puszysty lew.
Przywróć nam siostry jaskółki
i bractwo z klanem saren.
Podaruj nam słowo "Hosanna"
i żółte obłoki podaruj.
Uratuj nas od myśli,
milczącej gliny pogrzebów.
Pozwól nam śpiewać "Hosanna"
i pozwól nam skoczyć w niebo.

K.K. Baczyński



"Pewnego razu na wysypisku gruzu spotkały się: kawałek krawężnika, płyta chodnikowa i kamień z bruku. Wszystkie trzy były wyszczerbione i połamane i wszystkie czuły, że bardzo źle je traktowano. Miały na bokach szczerby tak wielkie, jakby je zrobił słoń.

- Ludzie są tacy niewdzięczni - mruknął kawałek krawężnika. - Spędziłem swój pracowity żywot na skraju chodnika, pozwalając im przechodzić po mnie. Nigdy nikomu nie podstawiłem nogi. I jakie dostałem podziękowanie? Żadnego. Nadeszła grupa ludzi z kilofami i potłukła chodnik na kawałki.

Żywot płyty chodnikowej też nie był szczęśliwy.

- Spędziłam długie, pracowite lata pośrodku peronu na dworcu kolejowym, stale mając na głowie bagaże i ludzi - skarżyła się. - Zawsze znosiłam to spokojnie, ale też nie dostałam żadnego podziękowania. Któregoś dnia nadeszła grupa ludzi z dźwigami i zamieniła dworzec kolejowy w piętrowy parking dla aut.

Kamień brukowy także czul, że jego doświadczenia z ludźmi były jak najgorsze.

- Spędziłem pięćdziesiąt lat w nawierzchni mostu -zaszlochał. - Nie macie pojęcia, co ja musiałem znosić... Ludzie w samochodach i ciężarówkach jeździli po mnie przez cały czas, w dzień i w nocy. Często miałem ochotę ponarzekać, ale zamiast tego trwałem tam bez sprzeciwu. Czy chociaż jedna ludzka istota kiedykolwiek podziękowała mi za mój trud? Ha! Niedoczekanie! Poświęciłem pięćdziesiąt lat, służąc im, i co się stało? Jacyś ludzie z buldożerami zburzyli most - oto, co się stało.

Któregoś dnia, gdy trzy kamienie rozmawiały o tym, jaka niesprawiedliwość je spotkała, przyszła im wszystkim do głów ta sama myśl. Dość tego! Nadszedł czas, by rzucić hasło do rewolucji; czas, by wszędzie poruszyć skały i kamyczki, by zawalały się, spadały i przygniatały swoich władców - ludzi.

Ale był jeden problem. Rewolucja potrzebowała przywódcy.

Płyta chodnikowa spojrzała na kamień brukowy, a kamień z bruku popatrzył na kamień z krawężnika, ale jakoś żadne z nich nie miało ochoty podjąć się tego zadania.

I wtedy nagle przypomniały sobie, że głęboko wewnątrz sterty gruzu leży Starożytny Kamień, który tkwi tu od tysięcy lat. Potoczyły się więc na dół, by z nim porozmawiać.

- Planujemy obalenie Królestwa Tego Świata - wyjaśniły. -Wszystko, czego nam jeszcze potrzeba, to mądry, stary przywódca, taki jak ty... . Gdy mówiły, w żyłkach Starożytnego Kamienia jaśniała mądrość wieków, a jego czysta bici lśniła w słońcu.

- Ależ Wielki Przywódca już obalił Królestwo Tego Świata -odparł spokojnie Starożytny Kamień. - To się wydarzyło, kiedy byłem jeszcze młodym kawałkiem marmuru i leżałem sobie przy drodze do Jerozolimy. Byłem tam i mogłem zobaczyć, jak wjeżdża przez miejską bramę.

- Czy chcesz powiedzieć, że Wielki Przywódca wjechał do Jerozolimy na bojowym rumaku i rozbił ludzką potęgę na kawałki? — zawołał kamień z bruku.

- Nie - odpowiedział Starożytny Kamień. - Wjechał do miasta na osiołku i pozwolił, żeby to Jego pobito

- Pozwolił, żeby Go pobito! - Kamienie kołysały się przez chwilę ze zdumienia. -Ależ to nie ma sensu!

- To ma duchowy sens - powiedział Starożytny Kamień. -Bo widzicie, On przybył, aby założyć Królestwo Miłości; a tego nie dokona się żadna bronią. Nie, On wiedział, że jedyny sposób, by to zrobić, to pozwolić ludziom zranić Jego ciało i przelać Jego krew.

Po tych słowach nastąpiła długa cisza. Pod pokruszoną powierzchnią gorzki gniew kamieni topniał.

- Chciałbym usłyszeć więcej o tym Królu i Jego Królestwie Miłości - powiedział wreszcie kamień brukowy.

- Tak sobie właśnie pomyślałam, czy On wspominał coś o kamieniach? - dodała z nadzieją w głosie płyta chodnikowa. Starożytny Kamień zaczął migotać.

- Ciekawe, że o to zapytałaś. Tego dnia, kiedy wjeżdżał do Jerozolimy, dostojnicy ze świątyni próbowali Go nakłonić, żeby uciszył swoich wyznawców. Ale On odwrócił się i powiedział, że nawet jeśli ludzie przestaną wołać, kamienie będą krzyczały.

- Coś takiego! Tak powiedział! O nas! - Trzy kamienie omal nie popękały z wrażenia.

- To były Jego słowa - odparł Starożytny Kamień.

- Wspaniale! Co prawda nie było nas tam wtedy - powiedział kamień z bruku. -Ale możemy przyłączyć się teraz!

I tak też zrobiły Wołały radośnie: „Hosanna! Hosanna! Hosanna!".

A potem wszyscy mogli usłyszeć odgłos potężny jak grzmot, bo wszystkie kamienic z wysypiska przyłączyły się do okrzyku." /autor nn/


Hosanna Królowi Dawidowemu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#22 2008-03-16 21:15:23

 Bunia

Promotorka kultury

597246
Skąd: Grębocin
Zarejestrowany: 2007-03-23
Posty: 1176
Punktów :   20 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

"Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?"

Czytamy dziś w psalmie 22 i w Ewangelii wg. św. Mateusza.

Bo tak jak Jezus na Krzyżu i my często zadajemy sobie to pytanie.

Boże dlaczego coś nam w życiu nie wychodzi, dlaczego choroba, kogoś bliskiego, śmierć kogoś, kto jeszcze młody i powinien pożyć, dlaczego niezdany egzamin, nieporozumienia w rodzinie, dlaczego problemy w pracy, dlaczego ból, samotność, cierpienie, dlaczego inni nas ranią, dlaczego?
Dlaczego jest tak a nie inaczej? Przecież nie chcemy niczego złego, chcemy być przecież szczęśliwi i promieniować tym szczęściem na innych. Boże dlaczego mnie opuściłeś? Dlaczego cierpię?

  I taka mi się myśl nasunęła, że Pan Bóg przygotował dla każdego z nas -  plan zbawienia, dla każdego inny, często niezrozumiały.
To wielka niezrozumiała tajemnica.
Bo to, co wydaje nam się niby złe może zostać przemienione w dobro,
Bo bez cierpienia nie zrozumiemy szczęścia,
bez cierpienia nie zrozumiemy drugiego cierpiącego człowieka,
bez cierpienia nie dostrzeżemy, co jest w życiu najistotniejsze',
to ono bardzo często otwiera nam oczy.




Tylko wtedy gdy pokornie przyjmiemy drogę, którą wyznaczył nam Bóg, – osiągniemy szczęście- szczęście wieczne.



Ty Boże nigdy nie opuszczasz,
Ty zawsze jesteś ze mną,
Nie rozumiem Panie,
Ale ufam i jestem pewien, że Ty wiesz, co jest dla mnie w danej chwili najważniejsze,
Naucz mnie pokornie - jak Jezus - przyjmować wszystko to, co dla mnie przygotowałeś.



„Bo wszystko ma swój czas i na wszystko została wyznaczona godzina” Księga Koheleta 3,1

Ostatnio edytowany przez Bunia (2008-03-16 21:16:23)


Kochaj i czyń, co chcesz.

Offline

 

#23 2008-03-17 08:45:01

 xpacifer

Dobry Pasterz:)

8193431
Call me!
Skąd: Grębocin
Zarejestrowany: 2007-03-21
Posty: 1656
Punktów :   29 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

A oto film o nadziei.....

http://www.godtube.com/view_video.php?v … tegory=mvd


Pan nasz żyje!!!


Miłość to wierność wyborowi!!

Offline

 

#24 2008-03-18 08:28:30

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...




Zacznij od Zmartwychwstania
Wtedy nawet krzyż ucieszy

ks. J. Twardowski


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#25 2009-02-28 08:18:26

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

"Czas się wypełnił i bliskie jest Królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!" (Mk 1,15).


*
Na proch zetrzyj serce moje, Panie,
Na pył, niczym popiół szary;
Niech się we łzach przed Tobą ukorzę
I grzech obmyję, co Ciebie rani…

Przed Twoim Obliczem,
Któż jest bowiem bez winy?
Przed Twoją Sprawiedliwością,
Któż się z nas ostoi?


Jak Maria Magdalena już cała we łzach tonę,
I serce moje przed Tobą rozrywam:
Balsamem ofiarnym Twe stopy namaszczam;
Pocałunkiem Miłości Ciebie zdobywam…

Tylko w Sercu Twoim
Jest moje ocalenie
I w Twoich Świętych Ranach
Moje uzdrowienie.

Niech Święty Krzyż Światłem dla mnie będzie,
Znakiem Twej  Miłości i Twej Świętej Męki;
Bym wchodząc w Nią, w Niej się zanurzała;
I z Tobą dzieliła wszystkie Twe udręki ….

Sztandarem nade mną,
Panie, Miłość Twoja:
Naznaczona Krzyżem,
Aż do Nieba wyniesiona!


Niewidoczna dla innych, Tobie tylko znana,
W Ogrodzie Oliwnym serca mego, Panie,
Niech będzie miłość moja, jak wonna ofiara:
I moje dla Ciebie umieranie…

O Poranku Zmartwychwstania
Odnajdziesz  mnie, Panie,
I na przekór śmierci
Do życia powstanę!



Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#26 2009-03-04 19:03:30

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

Z Ewangelii św. Jana:

"To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem.
Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich."



- Jak ci się zdaje, jacy ludzie mnie szukają? Ludzie weseli i szczęśliwi nie pamiętają o mnie, nie potrzebują mnie, ani nie pragną mnie widzieć na swych zebraniach gwarnych i szaleńczych, bo ja im psuje zabawę...Wówczas, gdy są szczęśliwi, ja jestem zbyteczny. Lecz trzymają mnie w rezerwie, aby gdy przyjdzie cierpienie...
- Ależ nie maja prawa, Panie - zaprotestowałem gwałtownie.
- Zamilknij. I nie oskarżaj. Bo ty jesteś taki sam. Wszyscy jesteście tacy sami. Trzymacie mnie w rezerwacie na dzień waszego cierpienia; na moment, gdy cos w życiu przyniesie wam udrękę. Mówisz, ze nie maja prawa. Ale tak mówi się językiem sądów i kodeksów. A ja jestem Miłością. Miłością nieskończoną, która daje wam możność postępować ze mną wbrew prawu. Ponieważ kocham was nieskończenie. Rozumiesz?
- Nie, nie rozumiesz, aczkolwiek starasz się zrozumieć. I w Ewangelii to czytałeś (....), że szukają mnie ludzie, których dręczą jakieś problemy lub zmartwienia; którzy z jakiegoś powodu mnie potrzebują.
- Ale to Cię pomniejsza, Panie. To Cie poniża.
- Nie używaj języka prawniczego i sadowego, bo wtedy jesteś zgubiony;
Spójrz na mnie połamanego i roztrzaskanego, mów językiem miłości, a wtedy zaczniesz rozumieć. Moja radością jest to, ze mnie potrzebują. Moim przeznaczeniem jest leczyć ból.
- (...) A cóż ja, który dźwigam wszystkie cierpienia wszystkich ludzi, wszystkich ras, we wszystkich momentach historii?
Dostrzeżone wszystkie i skumulowane wszystkie w jednej chwili wieczności ciążą na mnie jednocześnie. Od pierwszego cierpienia Adama i łez Ewy... aż do ostatniego jęku ostatniego mieszkańca, który zapłacze na ziemi.
- Jak możesz to wytrzymać, Panie?
- Bo kocham. Lecz oto widzisz konsekwencje tego: spójrz na mnie. Ukrzyżowany na Kalwarii. A teraz... bez twarzy, okaleczony, bez jednego ramienia i z noga uciętą w połowie. Ty mnie nazywasz "Mój Chrystus Połamany". Zgoda. Połamany przez wszystkie cierpienia, udręki, zmartwienia wszystkich ludzi. Jeżeli będziesz bardzo zdrowy i nic cię nie będzie bolało, ani nie będziesz chrześcijaninem, ani nie będziesz mój. Ja przyciągam jak magnes, (...) wszystkie cierpienia ludzkie. Ci, którzy są moi, maja udział w tej mojej właściwości. O ile zaczniesz upodabniać się do Chrystusa, zaczną cię szukać, otaczać, oblegać. łamać cierpienia ludzi. I staniesz się maleńkim połamanym Chrystusem; ty sam dla twoich braci - i przez nich.

Fragment książki Ramona Cue Romano S.I. pt. "Mój Chrystus Połamany"



***



Dzisiaj wiem Panie...

że Jesteś

DOSKONAŁY

bo nie bałeś się być

Słaby

Udręczony i Połamany

Nieśmiertelny i Wieczny -

NIESKOŃCZONY

z Miłości umierający

dla Twej Miłości

Największej:

CZŁOWIEKA


I stałeś się:


MIŁOŚCIĄ

ZBAWIENIEM

POKOJEM

dla tych najmniejszych

którym brakuje:

miłości

wolności

pokoju -


dla mnie ...


Dziękuję.




Ostatnio edytowany przez Calineczka (2009-03-04 19:40:01)


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#27 2009-03-05 12:21:59

marta

Owieczka

Skąd: Grębocin
Zarejestrowany: 2008-12-14
Posty: 178
Punktów :   

Re: Wielkopostne zamyślenia ...


Spałam i śniłam, że życie jest radością. Obudziłam się i zobaczyłam,
że życie jest służbą; Zaczęłam służyć i zobaczyłam, że życie jest szczęściem....

Offline

 

#28 2009-03-13 14:12:33

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...

Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, ażeby twój post był widziany nie przez ludzi, lecz przez Ojca twojego, który jest tam, w ukryciu, i który widzi to, co ukryte. On to da ci zapłatę. (Mt 6,17-18)

Niech twoja jałmużna pozostanie w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi także to, co ukryte, nagrodzi cię za nią. (Mt 6,4)

Ty zaś, gdy będziesz się modlił, wejdź do swego mieszkania, zamknij za sobą drzwi i módl się do Ojca twego, który jest tam, w skrytości. A Ojciec twój, który widzi także i to, co ukryte, odpłaci ci za to.( Mt 6,6)


****



W Środę Popielcową rano przy klasztorze ojców franciszkanów spotkali się: Post, Modlitwa i Jałmużna.
  - Wybieram się do Nieba - zaczął Post. - Myślę, że góra trzy dni i znajdę się tam.
  - Trzy dni! Też mi coś - prychnęła Jałmużna. - Ja zasłużę na Niebo w dwa dni!
  Modlitwa nic nie powiedziała, ale w duchu była przekonana, że już jutro będzie w Niebie.
  I tak, w Środę Popielcową pod klasztorem ojców franciszkanów Post, Modlitwa i Jałmużna postanowili jak najszybciej zasłużyć na Niebo.

  Tego dnia Post miał ułatwione zadanie. Ściśle przestrzegał tradycji. Środa Popielcowa - trzy posiłki, jeden tylko do syta, zero mięsa. Niewielkie śniadanie zjadł już wcześniej. Natomiast na obiad była pyszna smażona ryba z ziemniakami i surówką. Najadł się, ale raz w ciągu dnia było mu wolno. Potem poszedł do sklepu po zakupy. Kupił słodki serek i rybkę wędzoną. A potem jeszcze zauważył nowy gatunek sera i też go kupił. To wszystko zjadł na kolację, pamiętając jednak, aby nie najeść się do syta.


  Niestety, w czwartek rano nic się nie zmieniło. Post nie znalazł się w Niebie. Przy kubku kakao i bułce z marmoladą zastanawiał się, z czego by tu zrezygnować. Postanowił... nie jeść słodyczy. Schował głęboko do szafy torebkę z cukierkami i pudełko z ciastkami. Szafę zamknął na klucz.
  - Mam to z głowy - powiedział, zadowolony z własnej zaradności.
  Przez cały dzień nie zjadł nic słodkiego, nawet herbaty nie posłodził. To dopiero był post!
  - Jutro będę w niebie - rozmyślał w czasie kolacji, zajadając pieczoną nóżkę z kurczaka.
  Jednak to nie pomogło. W piątek obudził się we własnym łóżku.
  - A może by tak spróbować radykalnie? - zastanawiał się. - Tylko woda!
  Piątek był dla niego bardzo ciężkim dniem. Post chodził rozdrażniony. Pokłócił się z sąsiadem, nawymyślał sprzedawczyni, pogonił bawiące się pod jego oknem dzieci. Ale wytrzymał cały dzień bez jedzenia.
  W sobotę rano nie mógł się obudzić. Czuł się źle, a to znaczyło, że na pewno nie był w Niebie. Jeżeli tak radykalny post nie pomógł, to co jeszcze mógł zrobić?

*



  Kiedy w Środę Popielcową Post poszedł do domu, Jałmużna udała się do banku. Miała trochę oszczędności. Postanowiła część z nich wydać.
  - Chciałam przelać pewną sumę na konto Urzędu Miasta - powiedziała przy okienku bankowym. - Żeby wszystkim nam żyło się lepiej - dodała z uśmiechem. - Tylko proszę zaznaczyć, że to ode mnie.
  Podpisała, co trzeba było podpisać i poszła do domu - przekonana, że w czwartek rano będzie w Niebie. Była przecież taka hojna!
  Myliła się jednak. W czwartek nadal znajdowała się na Ziemi.
  Trzeba było działać dalej. Wyjęła pieniądze z kuferka, odliczyła kilka banknotów i wyszła z domu.
  - Pani kochana, da pani na chleb - usłyszała głos staruszki-żebraczki. Nawet nie spojrzała. Minęła ją szybko i poszła do szkoły.
  - Tutaj są pieniądze na obiady dla biednych dzieci - powiedziała w sekretariacie.
  Pani sekretarka z wdzięcznością podziękowała za dar. A Jałmużna stała dalej, jakby na coś czekała.
  - Słucham? - spytała uprzejmie sekretarka. - Czymś jeszcze mogę służyć?
  - Oczywiście! - oburzyła się Jałmużna. - Niech pani zapisze w księdze ofiarodawców, że te pieniądze pochodzą ode mnie! Wszystko musi być zapisane. Inaczej, kto mi uwierzy, że je dałam.
  Jałmużna jeszcze przypilnowała, czy sekretarka wszystko dobrze zapisała, a potem poszła do domu.
  W piątek rano Jałmużnę oślepił blask światła.
  - Niebo... - wyszeptała, mrużąc oczy.
  Jakże była zła, gdy okazało się, że to tylko wiosenne słońce.
  - Jak to możliwe! - złościła się. - Tyle pieniędzy i nic?!
  Zdenerwowana usiadła przy biurku. Wyjęła książeczkę czekową i zaczęła pisać: jeden czek na schronisko dla zwierząt, drugi dla Kościoła, trzeci dla szpitala. Wypisała dziesięć czeków. Potem osobiście zaniosła je w odpowiednie miejsca, wszędzie wpisując się w księgę ofiarodawców. Tyle pieniędzy jeszcze nigdy nie rozdała.
  Sobotni poranek był jedną z najgorszych chwil w życiu Jałmużny. ...Ciągle nie osiągnęła Nieba.

*



  A co działo się w tym czasie z Modlitwą? Jak ona chciała zasłużyć na Niebo?
  Zaraz po środowym spotkaniu z Postem i Jałmużną Modlitwa poszła do kościoła. Wyjęła różaniec, książeczkę do nabożeństwa, uklękła i zaczęła się modlić:
  - Panie Boże, weź mnie do Nieba. Zobacz, ile czasu spędzam w kościele. Zobacz, jak długo klęczę. Weź mnie pierwszą. To ja bardziej zasługuję na Niebo niż Post i Jałmużna.
  Modlitwa klęczała tak cały dzień. Jak bolały ją kolana, siadała na chwilę w ławce, a potem znowu - na kolana.
  Wieczorem wróciła do domu. Przebrała się odświętnie. W Niebie chciała wyglądać jak najlepiej.
  W czwartek rano Modlitwa spojrzała na wygniecioną suknię. Już wiedziała - nie zasłużyła na Niebo. Pewnie za mało się modliła.
  Tym razem poszła do katedry. "To takie dostojne miejsce. Może tutaj Bóg mnie wysłucha." Uklękła w pierwszej ławce, jak najbliżej ołtarza i mówiła:
  - Boże, czemu nie zabrałeś mnie do Nieba? Tyle czasu się modliłam. Tak Ciebie prosiłam. Zobacz, ludzie tutaj wpadają tylko na pięć minut i zaraz wychodzą, a ja klęczę tyle godzin.
  Rzeczywiście, wiele osób zaglądało do katedry na krótką chwilę. Czasami tylko przyklęknęli, szepnęli "dziękuję" i szli dalej. A Modlitwa wytrwale klęczała. Zdrzemnęła się tylko na moment, bo była już zmęczona, ale ciągle trwała.
  Niewiarygodne, ale i takie poświęcenie nie pomogło. W piątek Modlitwa obudziła się nie w Niebie, a u siebie w domu.
  "Teraz Ci pokażę" - pomyślała. - "W piątek mam tyle możliwości..."
  Rano Modlitwa obeszła wszystkie kościoły w mieście. W każdym z nich modliła się pół godziny. Po obiedzie poszła do franciszkanów na drogę krzyżową dla dzieci. Potem na drogę krzyżową dla dorosłych do redemptorystów i jeszcze zdążyła na mszę wieczorną w katedrze. W domu wyczerpana położyła się spać.
  Kiedy w sobotę rano znowu obudziła się w swoim łóżku, zrezygnowana poszła pod franciszkański klasztor. Zastała tam zniecierpliwioną Jałmużnę, a zaraz po niej przywlókł się wycieńczony Post.
  - Oddałam tyle pieniędzy! - krzyczała Jałmużna. - I nic!
  - Modliłam się trzy dni, prawie bez przerwy - żaliła się Modlitwa.
  Post nie był w stanie nic powiedzieć. Zmęczony usiadł na ławce.
  Kiedy tak krzyczały i żaliły się na przemian, zobaczyły postać, idącą do nich po górę. Nie znały jej, ale ona wyraźnie wiedziała, kim są.
  - Jestem Miłość - przedstawiła się postać. - Przysłał mnie Bóg.
  Modlitwa i Jałmużna podeszły bliżej. Nawet Post wstał z ławki.
  - To przekaż Mu - zaczęła Jałmużna - że mamy tego wszystkiego dosyć!
  - Sami Mu powiecie. - Uśmiechnęła się Miłość. - Jak tylko znajdziecie się w Niebie.
  - O nie! - krzyknęła Modlitwa. - Mam dosyć klęczenia!
  - Ależ kochani - mówiła Miłość. - Teraz już będzie inaczej. Do tej pory zabrakło wam jednego. Zabrakło wam Miłości. Beze mnie nie można dostać się do Nieba.
  - Jak dawać pieniądze - Miłość zwróciła się w stronę Jałmużny - to z miłością i bezinteresownie.
  - Jak pościć - ciągnęła - to z miłością i radośnie.
  - Jak modlić się...
  - Tak, wiem - wyszeptała Modlitwa. - Z miłością i nie na pokaz.
  Do Niedzieli Palmowej zostało jeszcze wiele dni. Post, Modlitwa i Jałmużna mieli dużo czasu, aby się zmienić. Pomogła im Miłość. Razem zdobyli Niebo.

Katarzyna Budyś
www.alterna.vel.pl/



" Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń" (Oz 6, 6).




Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#29 2009-03-15 14:30:58

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...


Słowa Twe, Panie, dają życie wieczne.
Prawo Pańskie jest doskonałe i pokrzepia duszę,
świadectwo Pana niezawodne, uczy prostaczka mądrości.
Jego słuszne nakazy radują serce,
jaśnieje przykazanie Pana i olśniewa oczy.
Bojaźń Pana jest szczera i trwa na wieki,
sądy Pana prawdziwe, a wszystkie razem słuszne.
Cenniejsze nad złoto, nad złoto najczystsze,
słodsze od miodu płynącego z plastra.

(Ps 19,8-11)


Słowa Twe, Panie, dają życie wieczne.




Panie, nasze ludzkie  słowa tak często przemawiają tylko czarownym brzmieniem wyrazów, które nie zmieniając się w czyn pozostawiają po sobie tylko jałową pustkę, ból i rozczarowanie… Usprawiedliwiamy  siebie … sobie samym  i innym, ze po prostu zmieniły się okoliczności; że to inni zawiedli; że czas już nie ten; ze nie dajemy sobie rady, bo brakuje czasu;  że mamy dosyć wszystkiego; że przecież my tylko żartowaliśmy…. I to wszystko o czym z takim zapałem kiedyś mówiliśmy, to co wcześniej obiecywaliśmy sobie bądź innym, teraz staje się tylko snem, który przeminął wraz ze świtem poranka. Jak trawa, która uschła i jak kwiat, który zwiądł nasze słowa Panie ….

Nasze słowa …ludzkie słowa…  małe i tak naprawdę nic nie znaczące słówka rzucane na wiatr, ulotne, niestałe i bez znaczenia…. Nasze słowa, które tak często dzielą; słowa, które ranią; słowa, które zniechęcają; słowa, które zniewalają i manipulują; słowa , które osądzają; słowa , które zabijają i niosą śmierć …bo są obrzydliwym kłamstwem! Niesprawiedliwe, często nadużywane, bez pokrycia, lekkomyślne… wypowiadane z ukrytym zamiarem zysku… Niestety, zapominamy, ze  kiedyś przyjdzie i nam rozliczyć się z tych słów i zapłacić za nie rachunek…. Słony rachunek za niewypełnienie zobowiązań i obietnic, rachunek za wprowadzanie innych  w błąd, za zadany ból; rachunek za bezkarne nadużywanie słowa ….

Boże…
Jakże nędzne i biedne są nasze słowa, gdy brakuje Ciebie -
słowa ludzi, słowa grzeszników...
Jakże wtedy są puste i bezwartościowe słowa wypowiedziane i te niewypowiedziane,
a pominięte nieczułym i zimnym milczeniem…
Słowa,
które umarły, zanim powstały do życia….



Inaczej ma się sprawa, Panie z Twoim Słowem. Jest ono wieczne i nieprzemijające. Poparte prawdą, jaśniejące niegasnącym blaskiem Twojej Wierności. Twoje Słowo powołuje do Życia, wskrzesza  i daje wzrost. Dzięki Niemu Miłość sama się odnajduje i łączy na wieki, a to co niemożliwe staje się możliwym. Twoje Słowo ogarnia wszystko i może wszystkiego udzielić; Swoją Mądrością i Mocą  poucza, jednoczy, buduje. W twórczym dziele staje się bytem Piękna i Miłości. Jest Nadzieją, gdy brakuje nam sił. Jest  Pociechą, gdy jesteśmy smutni. Jest Radością, gdy  jesteśmy przygnębieni. Jest Światłem, gdy wokół panuje mrok. Jest Pokojem pośród niepokoju świata; wskazuje nam drogę, gdy  się gubimy. Jest Przebaczeniem, gdy wyznajemy swe winy; Jest Wolnością, która wyswobadza z pęt zniewolenia; Jest Siłą, która podnosi z upadku i Złotem wobec pisaku naszych słów...  Twoje Słowo przychodzi do nas w czas i pragnie mieszkać w naszym sercu, ozdabiać je i upiększać, nawet wtedy, gdy jesteśmy biedni - nie pogardza nami, choć jesteśmy żebrakami. Lecz biada nam, kiedy my Nim gardzimy, gdyż wtedy staje się dla nas wyrokiem!

Panie,

Dziękuję Ci i Wielbię Cię za Twoje Słowo,
które jest Słowem Życia.

Naucz mnie wierzyć w Nie szanować, kochać i wypełniać.

W Twoim Słowie objaw mi Swoją wolę i daj mi przez Nie zrozumienie.

Proszę, spraw, aby Jego ziarno padając na glebę mojego serca
wydawało owoc … 3o-krotny, 60-ktrotny, 100-krotny.

A moje nędzne ludzkie słowa
Twoją Mocą i Łaską przemieniaj w Miłość i Czyn!

I nie pozwól mi w śmiertelnym milczeniu zamykać słów,
które powinny być wypowiedziane…

Ty jesteś moim Bogiem.

Tobie chwała na wieki.

Amen.

 

Ostatnio edytowany przez Calineczka (2009-03-16 14:10:38)


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 

#30 2009-03-24 18:42:00

Calineczka

Poetka Duszy

Zarejestrowany: 2007-03-24
Posty: 1781
Punktów :   31 

Re: Wielkopostne zamyślenia ...



"Rozpięty na ramionach   
Jak sokół na niebie.     
Chrystusie, Synu Boga,   
Spójrz proszę na ziemię..."


Jest lato. Południe. Skwar nie do wytrzymania. Gorączka pełni lata. Na rozstaju dróg stoi Krzyż. Drewniany. Stary. Zakurzony. Jakby zapomniany… Opuszczony…. Osamotniony … Powoli zbliża się do Niego człowiek kroczący jedną ze ścieżek… Samotny podróżnik, wyraźnie zmęczony wędrowaniem,  pochylony ku ziemi, jakby przygnieciony niewidzialnym ciężarem… Spragniony. Zatrzymuje się, wyczerpany ociera swoją twarz, spoconą, drżącą dłonią… Spogląda na Krzyż. Dostrzega UKRZYŻOWANEGO .... rozpiętego na KRZYŻU  tak, jakby chciał Swoimi Rramionami  objąć i ogarnać cały świat... aby przytulić go do Swego Serca... Wędrowiec bez słów prosi o pomoc przybitego do drzewa Boga…. A przecież ON .... widział go już wcześniej… bo z wysokości Krzyża dostrzegł go pierwszy….i czekał na niego! Tak bardzo chciał mu pomóc … Nie wiedział tylko, czy człowiek Mu na to pozwoli. Spojrzenie Jezusa i umęczonego pielgrzyma spotykają się i łączą w tajemniczej przestrzeni Sacrum. W milczeniu trwa rozmowa serc… Nagle strumień wody wypływa z boku Ukrzyżowanego  …i w tej samej chwili promień światła wprost z przebitego Serca Boga przeszył powietrze i spoczął w sercu człowieka …. Człowiek pozwolił sobie pomóc….


Panie, Ty, który królujesz z wysokości Krzyża … 
Króluj w moim sercu i uczyń moje serce podobnym Sercu Twojej Matki, Maryi – wsłuchanym w Twój glos i tylko Tobie oddanym...
Na Twoim Krzyżu składam, to co mnie przytłacza, ogranicza, napawa lękiem i jest ponad moje siły ….
Pragnę z Twojego Krzyża czerpać tę cudowna moc Miłości,
która pozwoliła Tobie oddać siebie Ojcu i umiłować do końca Swoich braci …
Niech Twoja Miłość wypływająca z Krzyża nieustannie napełnia mnie i przemienia.
W Twoim Sercu moja siła…
Amen.




http://www.youtube.com/watch?v=PT-uJbPt … re=related

Ostatnio edytowany przez Calineczka (2009-03-25 08:29:55)


Miłość mi wszystko wyjaśniła, Miłość wszystko rozwiązała -
dlatego uwielbiam tę Miłość, gdziekolwiek by przebywała...


http://youtu.be/TgdF5mw9ea8

Offline

 
spotkanie Taize

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.thfacpoznan.pun.pl www.otsfanforum.pun.pl www.parkour.pun.pl www.paintmen.pun.pl www.narutozkonoha-gakure.pun.pl